niedziela, 18 marca 2012

Jeszcze jedna moja pasja.

Zbieram kaczki drewniane, porcelanowe, szklane oraz wszelkie inne, a za pomocą igły i muliny przenoszę je na kanwę.
Moje zbieractwo rozpoczęło się pewnej wiosny, gdy na nasze oczko wodne przyleciała para dzikich kaczek. On piękny, kolorowy, dostojny, ona szaro-brązowa, lekko wystraszona. Przez miesiąc przylatywały codziennie, pływały, kąpały się i jadły.
Po pewnym czasie zorientowałam się, że spacerują po działce i szukają miejsca na gniazdo, ale moje dwa psy nie pozwoliły im na to. Dalej przyfruwały, ale osobno, pewnie jedno pilnowało gniazda uwitego gdzieś w pobliżu. Całe lato ich nie widziałam, bo zapewne opiekowały się swoim potomstwem, gdzieś na innych wodach.
Dopiero we wrześniu znowu pojawiły się na parę dni, by pożegnać się przed odlotem. W następnym roku, około maja znów się pojawiły i tak przez kilka następnych lat. Nie wiem czy to była ciągle ta sama para, czy też może ich potomkowie.
Tak zafascynował mnie widok tych pięknych ptaków, że postanowiłam je oglądać przez cały rok w domu.

 To jest moja ulubiona Tekla.






3 komentarze:

  1. Witaj Lucy
    Ja też zbieram kaczki.I również je haftuję :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Aniu,
    Cieszę się, że zawitałaś w moje skromne progi, i że też jesteś równie zakręcona na punkcie kaczek jak ja. Zapraszam do dalszej lektury mojego bloga, na pewno jeszcze w niejednym poście zawita kaczka jak i haft.
    Pozdrawiam Lucy

    OdpowiedzUsuń