niedziela, 27 października 2013

Byłam w Ustroniu

Pojechałam ,zobaczyłam, starałam się nauczyć nowych technik i wróciłam .Zastanawiam się dlaczego tak szybko minęły te trzy dni .
Oczywiście byłam na IV Zjeździe Twórczo Zakręconych w Ustroniu ,był to mój drugi pobyt na takiej imprezie. W zeszłym roku pojechałam sama i niespecjalnie wspominam podróż do Ustronia z powrotem było lepiej. A w tym roku  namówiłam mojego M, żeby pojechał ze mną i moimi dwoma koleżankami Elą i Małgosią ( tez je namówiłam na ten wyjazd , oczywiście z nimi było łatwiej) I tak rankiem w piątek 18 października wyjechaliśmy.
I już pierwszego dnia poszłyśmy z Elą na warsztaty z wikliny papierowej , które prowadził Wujek Przyroda.
Fantastyczna atmosfera było wesoło, ale i pracowicie udało mi się-  zrobiłam swój pierwszy koszyczek wiklinowy. Teraz zbieram papiery i gdy przyjdzie zima i długie wieczory będę jak świstak zwijała papiery w rurki i próbowała robić wiklinowe rzeczy. Podobały mi się prezentowane na wystawie w czasie zjazdu wiklinowe serca,wianki a nawet choinka także wszystko przede mną.









Prezentujemy swoje prace


 A tak powstaje choinka

Sobotni ranek wybraliśmy się na Czantorię,widoki piękne i piękna pogoda








 Wracamy po wycieczce.Oczywiście odwiedziłam swoje znajome kaczki


 Uczestniczyłam jeszcze w innych warsztatach o tym w następnym poście.

piątek, 25 października 2013

Jak to z petanką było

W poprzednim poście zamieściłam informację na temat  projektu "Nie tylko petanka" realizowanego przez Łódzki Dom Kultury,czyli wiadomo o co chodzi . A teraz pokażę zdjęcia z przed i z otwarcia wystawy będzie ich troszkę...

Moje prace jeszcze nie wysłane na wystawę,sesja domowo-ogrodowa








 Otwarcie wystawy,dostałyśmy okolicznościowe dyplomy i katalog z wybranymi pracami.




Moje prace na wystawie


Trochę mały ten manekin



Prace moich koleżanek







   Dobrej nocy!!


niedziela, 13 października 2013

Zaproszenie

W tym roku brałam udział w projekcie realizowanym przez Łódzki Dom Kultury "Nie tylko petanka". Najpierw w kwietniu uczestniczyłam w spotkaniu przybliżającym nam idee tego projektu, a w maju odbyły się dwa spotkania na których hafciarki z regionu opoczyńskiego prowadziły warsztaty. Dowiedziałyśmy się jakie są podstawowe ściegi typowe dla tego regionu i jakie było ich zastosowanie na przykładach gotowych prac przywiezionych przez te panie . Mogłyśmy w " realu "obejrzeć piękne prace i poznać tajniki tego haftu. Część była nam znana tj haft krzyżykowy , a inne typowe dla petanki tez poznałyśmy na tych spotkaniach. Najstarszym haftem opoczyńskim był haft przeszywany, potem krzyżykowy a następnym w użyciu był haft płaski. Petanka to jest regionalna nazwa ściegu przed igłą przeplatanego dodatkową nitką. Na tych spotkania wysłuchałyśmy tez prelekcji na temat wyglądu,  zmian kolorystyki i nowych zastosowań haftu opoczyńskiego na przełomie lat.
To był wstęp  do projektu , a od czerwca miałyśmy czas na realizacje własnych projektów oczywiście  z zastosowaniem haftu opoczyńskiego. Mogłyśmy wykonać dowolną pracę. Pomyślałam,że mogłabym pokazać ten haft w innym świetle. Oglądałyśmy gotowe wyroby- były to chusty, bieżniki, obrusy ,wydaje mi się, że obecnie nie często stosujemy je w codziennym użytku.Chciałam pokazać, że możemy elementy tego haftu zastosować  do dekoracji rzeczy bliższych nam w życiu codziennym. Tak powstała biżuteria,czyli bransoletki , kolczyki,wisiory,potem pomyślałam o torebce,a na koniec o albumie do zdjęć. Chciałam teraz pokazać mały fragment moich prac i zaprosić chętnych do zapoznania się z tą techniką do ŁDK na wystawę.
 
 





Chciałam jeszcze dodać,że ten projekt ma na celu przybliżenie i rozpropagowanie dekoracyjnego haftu opoczyńskiego czyli jak zwykle ocalić od zapomnienia. Cieszę się ,że brałam w tym udział.
.

środa, 9 października 2013

Nietypowa pamiątka.

W tym roku w Kazimierzu łapałam nie tylko kolory, ale troszkę xxkowałam i łapałam wełniane oczka. Moja córka miała życzenie bym zrobiła jej ciepły zimowy komin .Nie mogła się zdecydować, na żadną  włóczkę ,która jest w domowych zasobach- nic nie pasowało. W Kazimierzu znalazła taką włóczkę, ona wróciła do domu z moim M, a włóczka została ze mną. I tu okazało się , że jest kłopot, bo zabrałam ze sobą druty, których nie mogłam zastosować, bo potrzebowałam grubsze druty. Włóczka była , ale  czym zrobić komin? Trzeba było trochę pomyśleć, bo w sklepie pasmanteryjnym nie było.
Zobaczyłam w sprzedaży łuki i do nich strzały, oczywiście łuki po co , ale strzały przyciągnęły mój wzrok. Grubość dobra tylko to tępe zakończenie i nabyłam papier ścierny i przemieniłam te strzały na druty do robótek , myślę,że są oryginalne. Moja córka chwali się, że ma komin zrobiony na strzałach , myślę , że to fajnie brzmi no i to jest nietypowa pamiątka z Kazimierza.













Dalej łapałam kolory.....






a one odleciały....





niedziela, 6 października 2013

Jeszcze kolorowo

Jak obiecałam załączam zdjęcia  ostatnich słonecznych dni września. Tak łapałam te kolory, aż dogonił mnie październik.











Myślę, że było by fajnie gdyby takie liście spadały z drzew jesienią.