niedziela, 9 sierpnia 2015

Historia

jednej " rodzinki",która zamieszkuje mój ogród. Pewnego dnia zauważyłam , że na naszym tarasie na pergoli ( po której pnie się dzikie wino) "matka "kosowa postanowiła uwić swoje gniazdo. Wybrała dość dziwne miejsce, bo to jest wyjście z domu i tam ciągle się pojawiamy, ale jak widać nie przeszkadzało to jej. Nazwałam ją "matka' kosowa, ponieważ miały niedługo pojawić się w tym gniazdku jej małe pisklęta. Spokojnie siedziała w gnieździe ,a my staraliśmy się jej nie przeszkadzać. Po niedługim czasie pojawiły się małe dzióbki, które wiecznie były głodne, a kosy najpierw nieufnie przynosiły im pożywienie, a po paru dniach spokojnie my piliśmy herbatę na tarasie , a kosy  karmiły swoje pisklęta.Dziś pisklęta  wylatywały z gniazda i nie całej trójce od razu to się udało,ale powolutku ( przy nawoływaniach) ostatnie maleństwo trochę niezdarnie,ale odleciało do czekającej w pobliskich krzakach rodzinki.Najmniej  zadowolona z postępów maluchów  jest nasza Lula, ponieważ prowadzimy ją na smyczy,żeby nie goniła małych kosów, niech nauczą się fruwać  pod okiem swoich rodziców.












.  


Ostatnio nie tylko obserwowałam rodzinkę kosów ,ale haftowałam obrazek.Dziś pokażę mój obrazek jeszcze przed nadaniem mu "ostatecznego "wyglądu tj.przed zastosowaniem ściegu liniowego backstitch.



W następnym poście pokażę jak zmieni się ten obrazek .
Pozdrawiam sierpniowo wszystkich zaglądających do mnie .

5 komentarzy:

  1. Obrazek jest prześliczny!
    A kosy śpiewają przepięknie, potrafią naśladować różnorodne dźwięki!
    Macie szczęście, to wspaniali lokatorzy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Obrazek prześliczny!
    To Lucy mieliście nie lada obserwację państwa KOSÓW! Jakie to wspaniałe, że żyjemy w harmonii z tymi małymi ptaszkami. U mnie nad drzwiami tarasowymi uwiły gniazdo drozdy, nie wychodzilismy na taras przez miesiąc, aby gniazdo nie spadło:) tez wychowały się maleństwa.
    Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i Twoja przemiłą Rodzinkę!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo lubię obserwować ptaszki. Mieliście szczęście obserwować z bliska rodzinkę kosów. Pozdrowienia z nad Bałtyku.

    OdpowiedzUsuń
  4. Lucy, jesteście wspaniałymi, kochającymi ludźmi. W przeciwnym razie ptaszki nie zagnieździłyby się u Was :) To cudowne tak móc obserwować ptasią rodzinę. U mnie nie ma szans, cztery koty na tarasie, ale jak mieszkałam w bloku, miałam gniazda gołębi na parapecie ku "uciesze" sąsiadów pode mną :)))))
    Dziewuszki wyhaftowane ślicznie. Wciąż i niezmiennie podziwiam te maleńkie krzyżyczki :)
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. W moim ogrodzie tez wylęgły się kosy i "dzięki" temu nasze borówki uległy przerzedzeniu...smakują nie tylko nam :)

    OdpowiedzUsuń